I zaroiło się na niebie od czarno - białych sylwetek. Oto lotnicy niebios, bociany wyzwolone - dzikie...
A my wyglądamy tej jednej, ukochanej...i jakby przez zamknięte powieki przemknął cień niewidzialny...on?...
A ja w tusz pióra dolewam kroplę miłości, by wpleść troskę w wasze młode skrzydła, wygładzam czułością splątane pióra...
I pragnę, żeby lekki,przyjazny wiatr muskał pieszczotliwie wasze obolałe skrzydła, siła płynącą z naszych serc...Niech nocą gwiazdy rozświetlają wam drogę, a dniem słońce wam towarzyszy...
Tak wiele czułych myśli odlatuje wraz z nimi w tą daleką podróż, a wtedy świat staje się ich puchem pobielony...
Fotografuję wzrokiem te ostatnie chwile,bo musimy im pozwolić odlecieć, uwolnić....- by je unieśmiertelnić.....
