Wyniosły klif
objął spojrzeniem
zatokę małą
gdzie chłodne wody
szepczą cichutko
odwieczne baje.
Śnieg powielił
poczerniałe zbocza
nie słychać gwaru
miłosnych westchnień
ni łodzi warkotu.
Dziwny spokój zagościł
nad zmarzniętym morzem,
lubię taką porę
otuloną melancholią,
poranną zorzą.
Gdzieś głęboko schowane myśli
przywołują wspomnienia,
ciepłe słowa,
dawne tchnienia.
Idę wciąż przed siebie
ciesząc się życiem
dopóki trwam...
Bogu dziękuję za ten dar...
..cud istnienia...